niedziela, 23 grudnia 2007

Nareszcie razem

Przyleciał D. To była nasza najdłuższa rozłąka. Oj jak miło, jak ciepło, jak dobrze. Nareszcie razem.
Olaf obudził się wczoraj w środku nocy i niestety nie poznał swojego taty. Za długa rozłąka. Już nigdy do tego nie dopuścimy.

czwartek, 20 grudnia 2007

gdybym tylko mogła, wreczyłabym medale wszystkim

samotnym matkom. Od ponad dwóch tygodni jestem samotną matką. Nie wiedziałam, że to taki wysiłek. Z wszystkim można powiedzieć radzimy sobie dzielnie, ale bez waszej pomocy byłoby tragicznie. Nie wiem jak radzą sobie etatowe samotne matki. Trzeba myśleć o tysiącu rzeczy, przewidywać kilka kroków na przód i być zawsze w stu procentach sprawną, bo pewnych rzeczy nie można sobie odpuścić.

Ktoś dobrze pomyślał, że mamy dzieci parami, chociaż o ile byłoby łatwiej gdybyśmy żyli trójkami...

Z wytęsknieniem czekamy na przylot D!

wtorek, 18 grudnia 2007

Dziecinne odkurzanie

Od najwcześniejszych chwil Olaf z wielkim zainteresowaniem reagował na odkurzacz. Od czasu jak potrafi samodzielnie się przemieszczać uwielbia zabawę w odkurzanie. Wspina się po odkurzaczu, dźwiga rurki, zjada końcówki. Dziś pierwszy raz odkurzałam jego brzuszek i śmiechu było co nie miara (nareszcie, bo od dwóch dni na wszystko reaguje płaczliwie). Zostawiłam na chwilę ich samych. I co? hm hm. Kreatywność dziecka jest nieobliczalna. Zastałam Olafa wkładającego sobie końcówkę włączonego odkurzacza do buzi, która przyssana do języka sprawiała, niezrozumiałą dla dorosłego człowieka, frajdę.

poniedziałek, 10 grudnia 2007

Jet lag wciąż trwa



Dni strasznie szybko nam lecą. Niestety noce wciąż są przerywane, Olaf buzi się i chce się bawić, dla niego wciąż w nocy jest jeszcze dzień, a w dzień trochę nocy. Ja głaskam go w nocy czule i przekonuję by spał bo przecież ciemno i zimno, ale ten proces trwa akurat tyle, by wybić mnie ze snu. Stąd pewnie moje zmęczenie i rozdrażnienie.
W takich momentach dziecko powinno być z dwójką rodziców.

Poza tym udało mi się wyrwać na małą imprezkę tuż za róg, spotkać z przyjaciółmi, zaznać przedświątecznego zakupowego szaleństwa i delektować tradycyjną polską kuchnią :)


u Stasia - foty

wtorek, 4 grudnia 2007

W domu

O jak miło. Po dwóch miesiącach wróciłam do naszego domku, na trochę, na kawę, na święta. Jest mi tu błogo. Chyba jednak tęskniłam. Za ludźmi, zwyczajami, nie za pogodą. Przeżyliśmy znośnie podróż, Olaf był dzielny, grzeczny, zjadł tylko jedną gąbkę od słuchawki…. Później przyleciałam tylko z synkiem do W-wy, zostawiając D na lotnisku w Monachium. Nienawidzę naszych rozstań.
Ojczyzna przywitała mnie zimnem, na szczęście bliscy powitali bardzo ciepło.
Przez kilka kolejnych dni będę pić karmi, inkę, chronić się przed zimnem i nadrabiać zaległości towarzyskie.

A Olaf znowu buszuje po naszych "kapryśnych" kątach z tą różnicą, że teraz nie tylko turla się po podłodze, ale raczkuje z prędkością światła po całym naszym metrażu. Od wczoraj samodzielnie podciąga się i stoi oparty o sofę, upada i znowu się podciąga i tak powtarza, aż do znudzenia, ciesząc sie z każdego osiągnięcia.
A ja obserwuję i oczom nie wierzę.

sobota, 1 grudnia 2007

Czas płynie

Weszłam wczoraj do naszej sypialni i zauważyłam na środku łóżka siedzącego uśmiechniętego od ucha do ucha chłopca. Pochłonięta przeprowadzkami, poznawaniem nowych ludzi i miejsc, zmęczona codziennością zapomniałam spoglądać na swoje dziecko z dystansem. On rośnie, rozwija się, a ja będąc z nim co dzień nie zauważam tego.
Słyszę tylko nowe sylaby: "ta ta ta" - to pojawiło się jako drugie, "ma ma ma" - jako trzecie (well...), dziś usłyszałam "ha na ha na", muszę zapamiętać ich kolejność by za kilkanaście lat wypić z synem piwo i powiedzieć jak budował pierwsze sylaby.

A dziś spakowałam kilka zabawek, nie pytając Olafa o zdanie i już jutro przelecimy nad wodą, górami i stęsknieni wpadniemy w czekające na nas ramiona.