środa, 14 października 2009

2 lata...

Ciężko to sobie uzmysłowić, ale stuknęly nam dwa lata na obczyźnie. Czas tutaj (z wyjątkiem pierwszego roku adaptacyjnego) szybko leci.

Opanowałam zaledwie podstawy języka (wciąż mam wielkie ambicje), zwiedziliśmy wciąż niedużo (planujemy się jakoś poprawić), poznaliśmy nowych ludzi, bez których byłoby nam ciężko. Dzięki nam japońska Polonia przyrosła o jedną malutką przedstawicielkę, poznaliśmy trochę kuchnie, syto wypchaliśmy kieszenie Starbucksowi. Zupełnie nieplanowo poznałam dość dobrze japońską służbę zdrowia.

W pewnym momencie pewne rzeczy przestały mnie szokować. Już normalne jest dla mnie, że
znajduję swój rower tam gdzie go zostawiam, że niewielkie place zabaw nazywam parkami, że widzę tyle pojedynczych stolików w restauracjach, że w sklepie zawsze miło mnie obsługują. I nawet gdy mocno pada deszcz nie robią się kałuże, że okna myją nam częściej niż zmieniają się pory roku, a ciepłe słońce zagląda do nas w październiku.



Monolog, a jednak dialog


Pamiętam jak czekałam kiedy Olaf zacznie się przemieszczać, kiedy będzie samodzielnie chodził i teraz od długiego czasu czekamy na jego mowę. Zaczyna w końcu łapać słowa, budować zdania, słuchać co mówią inni i powtarzać. Czasem wychodzi to .... śmiesznie.
Któregoś razu staram się coś ważnego, wychowawczego mu przekazać, nie mogę złapać porozumienia i wzroku, mam wrażenie, że prowadzę bezsensowny monolog, w końcu lekko już zniecierpliwiona pytam:

- "Czy ty mnie słuchasz?"

i odpowiada mi patrząc niewinnie

- "Głucha ja"