czwartek, 1 listopada 2007

Zasmarkanie...

Niestety dopadło Olafa przeziębienie. Biję się z wyrzutami sumienia i wyciągam wnioski na przyszłość. Od dwóch dni na naszym mieszkaniu zagościł okropny dziecinny kaszel i rozdrażnienie. Nam też się ono udzieliło.
Dziś zmierzyłam sie z japońskim szpitalem. Czytałam o japońskiej służbie zdrowia trochę (tutaj podziękowania dla Marcina Bruczkowskiego, który przygotował mnie na wiele), więc można powiedzieć, że teoretycznie byłam przygotowana. Teoria teorią, ale zmierzenie się tym osobiście jest nie lada przygodą, ale przeszłam wszystkie procedury przyjęcia, ankiety i badanie. Rozbawiło mnie to, że nawet jeśli nie znają angielskiego są przygotowani na informowanie pacjentów - jedna Pani po prostu wyciągnęła spod lady kartkę z napisem - Take a seat, we will call your name. W efekcie wyszłam ze szpitala z diagnozą - Olaf jest przeziębiony - więc moja diagnoza była równie dobra. Dostałam piętnaście torebek z proszkiem. Po przyjęciu pierwszej dawki Olaf śpi jak suseł, a ja trzymam kciuki, aby poczuł się lepiej, bo nic innego nie jest teraz dla mnie tak ważne. Mama ma rację, jak dziecko choruje, zmieniają sie priorytety.

Brak komentarzy: