niedziela, 7 października 2007

Inne dzieci?

Do wczoraj byłam zaskoczona. Spędziliśmy już kilka dni w Japonii i nie spotkałam żadnego krzyczącego dziecka. Wszystkie grzecznie leżą w wózkach, śpią, bawią się lub wręcz apatycznie patrzą przed siebie. Przerażało mnie to. Co będzie gdy Olaf dostanie ataku histerii w miejscu publicznym? Zamkną mnie, zrugają wzrokiem? Wczoraj dotarliśmy do dziecięcego sklepu (TOC), gdzie usłyszałam wrzeszczące japońskie dziecko. Uff! Ale ulga. One też to robią. Od razu poczułam się lepiej.

Pewnie nie będę subiektywna, ale nasz Fiziołek jest strasznie dzielny, wszystkie nasze wycieczki znosi dobrze, zaczyna jeść japońskie potrawy ze słoiczków, zaczął pić herbatkę dla dzieci, której my nie możemy znieść, której nawet kolor nie zachęca do picia. Uśmiecha się do wszystkich. Nie wiem, czy widzi różnice w ich twarzach, czy po prostu uśmiechałby się tak samo w Polsce do wszystkich?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jeśli tylko znajdziesz instrukcję na to, żeby dzieci nie płakały w miejscach publicznych, to ja się podejmę nawet tłumaczenia z japońskiego.