Dzieci zaliczyły pierwszy tydzień w lokalnym przedszkolu. Nie jeździmy rowerem, tylko autem. Przedszkole jest dwa razy większe do tokijskiego, w klasach więcej dzieci, mniej nauczycieli. Wszystkie posiłki mają na miejscu, mamy nic nie muszą przygotowywać. Nie chodzą do parku, ponieważ mają swój ogród. Wszystko jest inne.
A dzieci są zafascynowane tym, że wszyscy mówią po polsku. Po czterech dniach słyszę u swojego syna polskie zwroty, których nie używałam od dwudziestu lat. Przeraża mnie jak szybko dzieci adaptują się do nowej sytuacji.
Po kim to mają?
Wciąż mówią o Tokio, tęsknią. Ja też. A wczoraj trzęsienie ziemi o sile 6,3 nawiedziło prefekturę Chiba ;(
piątek, 22 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Zuzu, trzymamy kciuki za nowe życie, nawet jeśli jest tylko tymczasowe. Pozdrawiam z Wetliny (Janek się dołącza), buziak!
No i można oglądać dzieciaki przez kamerę! Jeszcze dużo Japończycy muszą się od nas nauczyć:))
Prześlij komentarz