piątek, 25 września 2009

u siebie?



Ponad dwa miesiące w kraju. Czuję, że się nabyłam. Chłonęłam każdy kawałek przestrzeni. Tak na zapas.

Olaf moczył nogi w jeziorze, morzu, basenie, bawił się żółtym piaskiem, pomagał jednej babci w kuchni, ogrodzie, z drugą karmił kaczki, z dziadkiem ryby (plum plum), zakochał się w serku waniliowym Rolmlecz, odwiedził go tabun ciotek i wujków, wcinał kabanosy i najważniejsze - zaczął mówić. Teraz nasz dom wypełniony jest zdaniami - ja tam iść, mama pupa tutaj (czyli prośba, aby mama usiadła obok), big car tam, mój dom tam, moje book, basen siusiu nie etc.

Wyjechałam z malutką Mają, wróciłam z raczkującym dzieckiem, które wchodzi już wszędzie, rwie się do wstawania, potrafi pokazać, że istnieje, a przy tym wciąż czaruje całą sobą.

Dziękuje za miłe chwile, przy karmi, winie, kawie, grillu...

Teraz staram się tutaj odnaleźć. Olaf mówi, że tu jego dom. Maja bawi się tymi samymi zabawkami, więc nie czuje wielkiej zmiany, my na nowo zaczynamy przyzwyczajać się do innego świata.


in warsaw
poczatek
na polnocy
nad morzem

1 komentarz:

Unknown pisze...

Jesień kolorami płonie,
Chucham na zmarznięte dłonie…
Tęskno mi strasznie czasami
Za malutkimi rączkami…